Przykra sprawa, z siedzimy już z rodzinką w samochodzie a tu ledwo się świeca kontrolki nie mówiąc o tym by przekręcił.
Bardzo dziwne bo tydzień wcześniej jeździłem i nic się nie działo a po dwóch tyg przerwy w jeździe tez nie było problemów.
Co ciekawe był tydzień wcześniej na wymianie miski i nie wiem po co ale odpinali akumulator. Odpalony od strzała na kablach przyjechałem do teściów i korzystając z garażu sprawdziłem pobór prądu. Po zamknięciu i uzbrojeniu pobór prądu jest na poziomie 0.03A - 0.04A tak więc wydaje mi się poprawny.
Jakie moje zdziwienie było jak zabierając się do pomiarów zobaczyłem że klema + była poluzowana (pewnie po odpinaniu).
Zastanawiam się czy może jak była poluzowana klema to gdy było mokro i mroźno na przemian samochód się wybudzał i zasypiał i w trakcie tego pobierał większe ilości prądu aż wyssał akumulator.
Jak myślicie taka opcja możliwa? Czy raczej drążyć temat?
Dodatkowo jest dziwna sytuacja która kilka razy się powtórzyła od kiedy mam samochód ale nigdy tak często żeby to zdiagnozować. Mianowicie Po otwarciu samochodu normalnie zapaliło się oświetlenie w środku. Na otwarcie drzwi i zamknięcie lampki w drzwiach i oświetlenie nóg zadziałało poprawnie. Jednak po przekręceniu kluczyka na zapłon lampki na suficie nie zgasły (zawsze je mam w środkowej pozycji na auto). Dopiero przełącznikiem musiałem je wyłączyć żeby jechać. W trakcie jazdy kilka razy sprawdzałem i przełączałem w pozycję auto ale się świeciło.
Zastanawiam się też czy może ta lampka a raczej wszystkie sufitowe nie wyładowały akumulatora. Co o tym sądzicie?