Pozwolę sobie odgrzać kotleta
gdyż od jakiegoś czasu czyniłem obserwacje co do grzania moich świec.
Sprawa wygląda następująco: rano świece zawsze zaskakują, auto pali od strzała (auto stoi w garażu, ale nie ogrzewanym), nawet wtedy gdy pojawiły się przymrozki. W ciągu dnia auto stoi na parkingu pod firmą i tu już się pojawiają schody. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy świece "zaskoczyły" tylko raz. Nie mam pojęcia czym to jest spowodowane - niby auto stoi na słońcu więc temperaturę odczytuje wyższą, ale było też kilka dni z przymrozkami.
Mechanik poradził nie odpalać zaraz po zgaśnięciu kontrolki od świec, tylko chwilę odczekać. Niestety, nie pomaga.
Stawiam więc na dwie opcje - czujnik lub przekaźnik. Samochód i tak powędruje do mechanika, (bo ja nawet nie wiem gdzie tego czujnika szukać), ale chciałbym się mimo wszystko czegoś nauczyć.
Istnieje jakiś domowy sposób sprzwdzenia tych dwóch elementów? Czytałem gdzieś o odłączeniu czujnika - podobno wtedy świece grzeją około 30 sekund. Ktoś to potwierdzi? Gdzie ten czujnik się znajduje?
Świece były wymieniane na wiosnę.