Trochę ciężko mi uwierzyć, że (szczególnie górne) wahacze po 450 kkm nie nadają się jeszcze do pilnej wymiany, bo oprócz (faktycznie pancernego) sworznia jest jeszcze element gumowo metalowy od strony amora, a tam guma rozłazi się (pęka) najszybciej.
Dlatego, przed podjęciem decyzji co do dalszych kroków proponowałbym bardzo wnikliwą ocenę CAŁEGO zawieszenia. Pilnie
Wątpię, ale gdyby jednak się okazało, że jednym jedynym problemem pozostaje tylko gumowa osłonka sworznia, to faktycznie warto taki wahacz ratować za "wszelką cenę". Teoretycznie do sukcesu wystarczy odrobina świeżego smaru i nowa lub "nowa" gumka.
Coś mi nawet chodzi po głowie, że takie gumki były kiedyś dostępne "luzem" na Allegro ale to już mogą być moje schizy ... .
Naturalnie gdyby już do tego doszło to najlepiej zmienić od razu gumki obu górnych sworzni.
Ale wszystko co napisałem powyżej prawdopodobnie i tak okaże się zwykłą mrzonką, bo jeśli nikt wcześniej tego nie rozkręcał, to bezinwazyjne (w sensie że bezszkodowe) usunięcie śruby trzymającej górne sworznie w zwrotnicy nie będzie możliwe bez palnika i wiertarki, czego sworznie wahaczy oczywiście nie i tak przeżyją.
Walenie młotkiem po wwym. śrubie serdecznie odradzam. Po pierwsze i tak nie puści, a po drugie można łatwo upierdolić całą główkę zwrotnicy ... .
Pozostawienie w stanie jakim jest i oczekiwanie aż zacznie stukać w moim przekonaniu jest niedopuszczalne ze względów bezpieczeństwa.
Ale gdyby tylko zaistniała możliwość odratowania oryginalnych wahaczy, walczyłbym o to jak lew. A jeśli nowy zamiennik to dla mnie Lemforder, ewentualnie TRW, albo po prostu oryginał z ASO.
Na Mogga ja bym nawet nie spojrzał.